Alice Munro z wrażliwością, sympatią i empatią snuje opowieści o zwykłych ludziach, o ich codziennym, prostym życiu, wypełnionym obowiązkami i powinnościami wynikającymi z różnorakich relacji wewnątrzrodzinnych i społecznych. W ciszy i z szacunkiem pochyla się nad człowiekiem i etosem pracy.
Lektura opowiadań noblistki jest lekturą spokojną, wyważoną, poukładaną i harmonijną. Uprzedzam czytelników poszukujących w książkach nagłych zwrotów akcji lub sensacyjnych wątków trzymających w napięciu (chyba, że uzna się za sensację chodzenie przez kobiety w spodniach i zakładanie okularów przeciwsłonecznych). Munro hołduje Codzienności i jeśli podczas czytania pragniecie zapomnieć o codziennym życiu, oderwać się od rzeczywistości – ta książka nie da Wam oczekiwanego wytchnienia i zapomnienia.
Ogromną siłą prozy Munro jest banalność sytuacji, gdzie pozornie nic się nie dzieje, a przecież... dzieje się Życie. Leżenie pod konarami jabłoni, spacery z dziadkiem, jazda na rowerze, pakowanie rzeczy do pamiątkowego kufra...
Alice Munro nazywana jest "kanadyjskim Czechowem", myślę, że bez tych porównań (i wielkich słów, których sama autorka unika w twórczości) Czytelnik doceni spokój i piękno tchnące z kart książki-sagi "Widok z Castle Rock".
Jestem przekonana, że Ci, którzy jeszcze nie docenili kunsztu opowiadania Munro, a raczej snucia przestrzeni między obrazowaniem małych rzeczy i spraw – docenią je może wraz z wiekiem.
Niemniej... książka mnie nie zachwyciła, tak jak tego oczekiwałam (Nobel!). Alice Munro posługuje się bogatym słownictwem, posiada dobry styl, widać wyraźnie, że mamy do czynienia z autorką doświadczoną, obytą z rzemiosłem pisarskim. Po zamknięciu książki brakuje mi poczucia pewności, że wrócę do niej, że kupię, że polecę innym urzeczona i olśniona.